Żółty sos do kurczaka z ryżem, tzw. kurczak w potrawce


Sos idealny do podania z ryżem i  kurczakiem, oraz marchewką z groszkiem. To wszystko koniecznie posypane zieloną pietruszką. To był świąteczny obiad w moim dzieciństwie, z tą różnicą, że kiedyś wszystkie rodzynki zostawiałam na talerzu, dzisiaj już tak nie robię. Smak sosu jest lekko słodko kwaśny, polecam.


Składniki:

  • 0,5 litra rosołu drobiowego
  • 2 łyżki rodzynek
  • sok z połowy cytryny
  • 2 żółtka
  • czubata łyżeczka mąki
  • 125 ml śmietany 18 lub 30%
  • cukier do smaku

Sposób przygotowania:

  • zagotowujemy rosół, dodajemy rodzynki
  • mieszamy śmietanę z mąką, dodajemy do rosołu mieszając
  • żółtka ucieramy i dodajemy stopniowo gorący rosół, cały czas mieszając, aby sos nie zważył się
  • dodajemy sok z cytryny i trochę cukru do uzyskania smaku słodko - kwaśnego, zagotowujemy.









Jakie przyprawy dodajemy do jakich potraw ?


Często zastanawiam się, jakie zioła dodać jeszcze do danej potrawy, aby otrzymać idealny smak... Często myślę stereotypowo, mało zmieniam, mam nadzięję, że jak dodam jakąś mniej oczywistą przyprawę, to diametralnie i pozytywne zmienię smak potrawy na pożądany... Zrobiłam więc swoją "ściagę", aby wiedzieć, które z poniższej palety przypraw wybrać do danego rodzaju potraw. Wydrukuję kartkę z poniższą treścią i przykleję ją na wewnętrznej stronie szafki w kuchni. Zrobiłam ją w oparciu o własne doświadczenie, ale i podpowiedzi producentów mieszanek ziołowych i przepisy potraw. Jeśli masz własne spostrzeżenia, napisz je w komentarzu, listę będziemy wspólnie zmieniać.


Zestwienie ziół i przypraw:
  • do curry: kurkuma, imbir, kardamon, korzeń lubczyku, kolendra, pieprz czarny, papryka słodka, chili,cynamon.
  • do pizzy: bazylia, oregano, cebula, czosnek, natka pietruszki, rozmaryn, pieprz czarny, tymianek.
  • do wołowiny: koper, czosnek, kminek, lubczyk, liść laurowy, majeranek, oregano, papryka czerwona, pieprz czarny, natka pietruszki, rozmaryn, jałowiec, cebula, chili i curry
  • do żurku:  sól, czosnek, cebula, majeranek, pieprz czarny, liście laurowe, ziele angielskie, koperek
  • do ziemiaków:  sól, czosnek, cząber, kolendra, cebula, papryka słodka, majeranek, koperek, chili, pieprz czarny, natka pietruszki, estragon
  • do bigosu: czosnek, papryka słodka, kminek, cebula, kolendra, ziele angielskie, chili, pieprz czarny, liść laurowy, majeranek
  • do mięsa grillowego: majeranek, rozmaryn, tymianek, oregano, gałka muszkatołowa, biały i czarny pieprz, czosnek, cebula, papryka, pieprz kajeński, curry, chili
  • do baraniny: estragon, majeranek, papryka czerwona, pieprz czarny, ziele angielskie, koper, cząber, czosnek, kminek, szałwia, cebula, natka pietruszki,chili i curry
  • do żeberek: sól, papryka słodka i ostra, imbir, czosnek, gorczyca, cukier, pieprz czarny, ziele angielskie, liście laurowe, cynamon, majeranek
  • do dziczyzny:  estragon, liść laurowy, kapary, pieprz czarny, goździki, ziele angielskie, rozmaryn, tymianek, jałowiec
  •  do dań z fasoli:  sól, majeranek, papryka słodka, czosnek, gorczyca, kminek, kolendra, chili. liść laurowy, cząber, cebula,papryka czerwona, estragon, koper, bazylia
  • do drobiu: cząber, estragon, bylica pospolita, nasiona kminku, majeranek, papryka, pieprz czarny, seler, rozmaryn, tymianek, cebula, curry.
  • do cielęciny: sól, czosnek, cebula, gorczyca, papryka słodka, pieprz czarny, bazylia, koperek, ziele angielskie, liście laurowe, majeranek, gałka muszkatołowa, papryka czerwona, natka pietruszki, rozmaryn, szałwia, seler, cebula, kapary, curry
  • do gulaszu:  sól, czosnek, papryka słodka, gorczyca, chili, cząber, tymianek, cebula, kolendra, majeranek, kminek, szałwia 
  • do ryb: sól, czosnek, bazylia, gorczyca, imbir, cukier, natka pietruszki, kwas cytrynowy, rozmaryn, cebula, bazylia, cząber, koper, trybula ogrodowa, lubczyk, liść laurowy, papryka, pieprz, tymianek, cebula
  • do wieprzowiny: sól, czosnek, gorczyca, kminek, kolendra, papryka słodka, cząber, chili, czosnek, liść laurowy, majeranek, papryka czerwona, pieprz czarny, rozmaryn, szałwia, tymianek, cebula, lubczyk, curry.
  • do mięsa duszonego: sól, czosnek, papryka słodka, gorczyca, cukier, kolendra, chili, imbir, tymianek, majeranek, rozmaryn, kurkuma, bazylia, szałwia, cząber, ziele angielskie, oregano, owoc jałowca, natka pietruszki, pieprz czarny, goździki,liście laurowe 
  • do mięsa mielonego: sól, czosnek, pieprz czarny, gorczyca, papryka słodka, majeranek, chili, kolendra, szałwia, cebula, ziele angielskie, tymianek, rozmaryn, natka pietruszki, goździki
  • do indyka:  sól, papryka słodka, czosnek, cebula, pomidor suszony, cukier, bazylia, chili, pieprz czarny, gałka muszkatołowa, kurkuma.








Hamburger w Krakowie, lubię Kraków :)

Byłam już w Moo Moo Steak & Burger Club na stekach, teraz zostałam zaproszona na spotkanie, na którym królowały burgery, w różnej oprawie, ale o tym za chwilę... 
Spotkanie zaczęło się krótkim, ale interesującym wykładem dot. kiedy, gdzie i kto wymyślił burgery, oraz jak należy przyrządzić idealny burger (mięso, cebula, pieprz i sól, to wszystkie składniki). Absolutnie nie dodajemy jajka i bułki tartej! Przy formowaniu możemy dodać trochę zimnej wody i rzucać dosłownie mięsem na blat (z wysokości 0,5 m), aby mięso dobrze połączyło się. Burgery smażymy nie na tłuszczu, lecz na rozgrzanej patelni, najlepiej grillowej, po 2 minuty z każdej strony.  Bułka do burgera powinna mieć lekko słodki smak. Dowiedziałam się też, że najdroższy burger na świecie kosztuje 15.000 zł! Koneserów wołowiny chcących zasmakować tak drogiego burgera informuję, że adres jest do zdobycia u  menadżerki  Moo Pani Beaty.
Miałam okazję uczestniczyć w prezentacji prowadzonej przez sommeliera  pana Michała Stępnia z Domu Wina  dotyczącej win urugwajskich. Dowiedziałam się dlaczego te wina są tak polecane, jak przebiega ich produkcja, oraz jak czysty jest to region na świecie (drugie miejsce, jako kraj).  Degustacja była bardzo ciekawa, była okazja degustować pięć różnych win, niestety byłam kierowcą i tylko zmysły wzroku, węchu i słuchu podziwiały specyfikę tych win.
Po degustacji doskonałego  burgera  przygotowanym przez Moo Moo Steak & Burger Club  (pozycja nr 2 w menu: burger, sałata, pomidor, camembert, gruszka, cebula karmelizowana, sos) przygotowywaliśmy riceburgera i ramenburgera. Przygotowanie polegało na tym, że sami dobieraliśmy sobie dodatki i sosy. Autorem prezentacji riceburgera i ramenburgera była restauracja  Zen Sushi. Ciekawe doświadczenie, zwłaszcza, że nikt z uczestników nie miał do tej pory styczności z taką formą burgera. Było sporo zabawy przy ich jedzeniu, ponieważ sosy kapały, placki makaronowe i ryżowe ześlizgiwały się. Bez noża i widelca trudno było poradzić sobie z opanowaniem riceburgera i ramenburgera.

Niestety riceburgery i ramenburgery z Zen Sushi mniej mi smakowały  w porównaniu z pysznymi hamburgerami z Moo Moo Steak & Burger Club. Mam nadzieję, że Zen Sushi kiedyś zorganizuje warsztaty w daniach, które stanowią ich wizytówkę, mianowicie sashimi, sushi, ryby, owoce morza, dania kuchni japońskiej... chętnie wezmę w nich udział.  Bardzo wesoło i ciekawie spędziłam wieczór w towarzystwie blogerów i pracowników restauracji, poznałam nowe osoby, szef kuchni wykazał się zaskakującą wiedzą na temat treści naszych blogów,  a poza tym... lubię Kraków nocą.  























Tort szwarcwaldzki - przepis mojej Mamy

Ciasto, które w moim rodzinnym domu jest prawie zawsze na przyjęciach urodzinowych lub innych świętach. Czasem jest zbyt często pieczony, ale zawsze jeśli pojawia się na stole, to na pewno powiem o nim, że jest przepyszny. Słodycz śmietany, kwaskowatość wiśni i wytrawny smak gorzkiej czekolady sprawia, że trzeba mieć nie lada silny charakter, aby nie sięgnąć po drugi kawałek... Ja takiego charakteru nie mam w kwestii słodyczy, a w szczególności jeśli dotyczy to czekolady i zawsze mam dokładkę :)
Polecam, bo smak jest rewelacyjny, a jednocześnie ciasto ma lekkość w sobie (jedynie bita śmietana zawiera trochę tłuszczu). Ciasto powinno być przygotowane dzień wcześniej, biszkopt jest wtedy lekko wilgotny i smaki poszczególnych warstw przenikają się.




Składniki na masę wiśniową i śmietanową, oraz dekorację:

  • litrowy słoik kompotu  wiśni bez pestek
  • 3 małe kubki śmietany 30 % ( ok. 220 ml każda)
  • 3 śmietan fiksy
  • cukier waniliowy
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 100 ml wiśniówki
  • 2 łyżki mąki ziemiaczanej
  • 1 tabliczki gorzkiej czekolady i wiśnie kandyzowane lub z konfitury do dekoracji (ja wyjątkowo udekorowałam pestkami granatu, bo tym razem nie miałam konfitury)

Składniki na biszkopt na małą tortownicę:

  • 4 jajka
  • 4 łyżki maki tortowej
  • 4 łyżki mąki ziemiaczanej
  • 2 łyżki  kakao  niesłodzonego
  • szczypta soli
  • 1/2 opakowania proszku do pieczenia
  • 2/3 szklanki cukru

przygotowanie biszkoptu:

  • w jednej misce długo ubijamy całe jajka i cukier na gęstą pianę - ważne, aby jak najbardziej napowietrzyć masę - minimum 5 minut
  • w drugiej misce mieszamy pozostałe składniki
  • do ubitych jajek przez sitko wsypujemy sypkie składniki i delikatnie, ale dokładnie mieszamy łyżką
  • przekładamy masę do małej tortownicy ( moja ma średnicę 24 cm)
  • wkładamy do lekko nagrzanego piekarnika ( 150 stopni docelowo) na 30 minut,
  • po  upieczeniu, ostudzeniu, kroimy biszkopt ostrym nożem na dwie części



Sposób przygotowania ciasta:

  • odcedzamy wiśnie od soku, uzupełniamy sok  wodą  do otrzymania 0,5 litra płynu
  • odlewamy połowę szklanki soku i mieszamy z mąką ziemiaczaną, pozostałość soku zagotujemy, odstawiamy garnek i dodajemy wymieszaną mąkę z sokiem, dokładnie mieszamy i ponownie zagotowujemy (do pojawienia się pierwszych bąbelków powietrza), dodajemy wiśnie i wiśniówkę i dokładnie mieszamy, 
  • jeszcze ciepłym kisielem z wiśniami smarujemy 2 blaty biszkoptów
  • ubijamy śmietanę  z cukrem waniliowym, cukrem pudrem i śmietan fiksami, odstawiamy część bitej śmietany do dekoracji (kilka łyżek)
  • nakładamy pozostałą bitą śmietanę na 2 blaty z ostudzonym kisielem wiśniowym i układamy jedną warstwę biszkoptu na drugą.
  • dekorujemy bitą śmietaną i posypujemy kawałkami pokrojonej czekolady i kandyzowanymi wiśniami. Ciasto przechowujemy w lodówce.
Smacznego :)














Puszysty sernik z musem czekoladowym

Jowita w kuchni:

Tym razem w kuchni rządziły dwie młode kobiety: Jowita i Karolina. Efekt ich pracy przeszedł wszelkie moje oczekiwania, sernik wyglądał bosko, smakował niebiańsko, tego się nie da wyrazić słowami...  
Nie jestem  wielbicielką serników na zimno z wyj. paschy, wolę serniki pieczone, o konsystencji kremowej, ale z wyczuwalną strukturą twarogu, a nie tzw. "ptasiego mleczka". To nie są wielkie wymagania, ale lekki, puszysty  i smaczny sernik, to rzadkość. Dziewczyny upiekły sernik w oparciu o przepis z bloga Kwestia Smaku, bardzo go polecam. Mam nadzieję, że zdjęcia oddadzą jego delikatność i zachęcą Cię do jego upieczenia. Poradzisz sobie :)



Składniki na  masę serową:

  • 1 kg sera trzykrotnie zmielonego (można użyć gęstego sera z kubełka)
  • 3 łyżki budyniu  waniliowego
  • 1 duża puszka 530 g słodzonego mleka skondensowanego
  • białka (mniejsze) lub 2 duże
  • sok z 1 limonki (lub cytryny)
  • aromat: kilka kropel olejku waniliowego



Wykończenie:

  • 200 g (1 kubek) kwaśnej gęstej śmietany 12% lub 18%
  • 2 łyżki cukru pudru



Mus czekoladowy:

  • 150 g cukru (drobnego lub cukru pudru)
  • 3 jajka (oddzielnie żółtka i białka) + 3 żółtka
  • 1 łyżka kakao
  • 200 ml śmietanki kremówki 30%
  • 100 g masła 
  • 250 g gorzkiej czekolady



Przygotowanie:

  • Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni. Dno szczelnej i wysokiej (8 cm) tortownicy o średnicy około 24 cm wykładamy papierem do pieczenia, zapinamy tortownicę wypuszczając papier poza obręcz.
  • Masa serowa: do dużej miski wkładamy ser, budyń, dodajemy mleko skondensowane, białka jajek, sok z limonki i aromat. Miksujemy na gładką masę. Masę serową wylewamy do tortownicy i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy przez 30 minut aż masa będzie już prawie cała zastygnięta (trochę dłużej, około 35 minut jeśli ser był chudy i nieco rzadszy). Wyjmujemy sernik i rozprowadzamy na nim śmietanę wymieszaną z cukrem pudrem. Wstawiamy z powrotem do piekarnika i pieczemy przez 10 - 15 minut w tej samej temperaturze. Sernik wyjmujemy i studzimy. Jeśli nie będziemy robić musu, po ostudzeniu sernika zdejmujemy obręcz z tortownicy i wstawiamy go do lodówki. Mus wykładamy na ostudzony sernik.
  • Mus czekoladowy: do miski wsypujemy część (50 g) cukru, dodajemy 6 żółtek i śmietankę. Miskę umieszczamy  na garnku z delikatnie gotującą się wodą (około 1 - 2 szklanek). Mieszamy drewnianą łyżką aż masa będzie gorąca lub do czasu aż zgęstnieje i zacznie przyklejać się do łyżki. W połowie podgrzewania dodajemy kakao (najlepiej przez sitko aby nie zrobiły się grudki, jeśli mimo tego grudki powstaną, można całą masę przelać przez sitko). Zdejmujemy miskę z garnka i od razu dodajemy pokrojone w kostkę masło oraz połamaną na kosteczki czekoladę (uważamy, aby do miski nie dostała się woda). Mieszamy, aż składniki się roztopią i połączą ze sobą.
  • Oddzielnie ubijamy białka z resztą cukru na sztywną pianę: najpierw ubijamy same białka bez cukru na małych obrotach miksera następnie zwiększamy obroty miksera i ubijamy aż piana będzie sztywna. Stopniowo dodajemy cukier cały czas ubijając. Po dodaniu cukru ubijamy jeszcze przez 2 - 3 minuty aby piana była lśniąca i błyszcząca. Białka łączymy z masą czekoladową (najlepiej dodawać pianę do musu w 3 partiach), mieszając bardzo delikatnie łyżką.
  • Mus wykładamy na sernik i wstawiamy do lodówki na minimum 4 godziny, a najlepiej na całą noc. Gdy mus dostatecznie zesztywnieje obkrajamy  sernik nożem wkoło boków tortownicy i zdjejmujemy obręcz. Wstawiamy do lodówki do dalszego zastygnięcia. Im sernik dłużej stoi w lodówce, tym jest lepszy. 
Składniki na sernik powinny mieć temperaturę pokojową.
















BLOGERCHEF w sieci przepisów

BLOGERCHEF w sieci przepisów, to książka szczególnie mi bliska z racji mojego udziału w tym projekcie. Jego pomysłodawcami są Kasia Szatkowska i Marek Bielski, którzy mieli pomysł i wdrożyli go w życie. Chwała im za to, bo dzięki BCH poznałam sporą grupę fajnych ludzi. Oderwanie  od codzienności i realnej pracy w okolicznościach, gdzie pasja i ciekawość rzeczy nowych pozwoliła  nam spotkać się, a dobry humor nas nie opuszczał sprawiła, że z wieloma osobami utrzymuję ciepłe relacje do dzisiaj. 

Kilka słów o książce, która jest zbiorem najlepszych przepisów przygotowanych podczas pięciu półfinałów, które dotyczyły kuchni z różnych stron świata, oraz finału, w którym o tytuł Blogerchefa walczyli zwycięzcy tych półfinałów. Znajdziecie w niej przepisy z kuchni: śródziemnomorskiej, Europy Środkowej i Wschodniej, Europy Zachodniej i Skandynawii, obu Ameryk  i Azji.

Książka jest dobrze wydana, w twardej okładce, o jednolitej kolorystyce i skoro premiera jej miała miejsce 6.11.2013, a w księgarniach pojawiła się niedawno, to zachęca do jej zakupu, jako prezentu mikołajkowego. 
Dzięki tej książce poznasz wiele sprawdzonych przepisów (sama miałam okazję smakować tych dań, polecam), poznasz od strony kulinarnej różne części świata, oraz będzie okazja dowiedzieć się coś więcej o blogerach kulinarnych, z których przepisów być może korzystasz na co dzień :)





Ciasto francuskie z grzybami

Gotowe ciasto francuskie, to deska ratunku w przypadku niespodziewanej wizyty znajomych, oraz wieczornego otwierania i zaglądania do lodówki z nadzieją, że zobaczymy w niej "coś" o czym nie wiemy, a co chętnie byśmy zjedli. Ja miałam zamrożoną kapustę z grzybami i przygotowanie obiadu trwało zaledwie 30 minut, włącznie z pieczeniem i rozmrożeniem farszu.

Składniki dla 3 osób:

  • ciasto francuskie
  • 30 dkg kapusty kiszonej
  • 50 dkg świeżych grzybów ( podgrzybki, pieczarki)
  • 2 średnie cebule
  • 2 łyżki śmietanki
  • natka zielonej pietruszki
  • 5 dkg suszonych grzybów - niekoniecznie, ja daję gdy używam pieczarek
  • 3-4 łyżki oleju


Sposób przygotowania:

  • suszone grzyby kroimy drobno, zalewamy szklanką wody i gotujemy ok. 15 minut, odcedzamy - odciek dodamy do sosu, a grzyby do farszu
  • kapustę kiszoną kroimy drobno i wrzucamy  do garnka z wrzątkiem i gotujemy ok. 15 minut
  • świeże grzyby kroimy na plasterki, nać pietruszki  i cebule kroimy drobno 
  • sos - na patelni z połową oleju smażymy  połowę pokrojonej cebuli, następnie dodajemy połowę grzybów i smażymy, aż grzyby nie będą surowe, zalewamy śmietanką, dodajemy pokrojoną zieloną pietruszkę - dusimy pod przykryciem ok. 10 minut ( jeśli sos jest za gęsty można podlać wywarem z gotowanych grzybów lub odrobiną wody)
  • farsz - na patelni z resztą oleju smażymy  pokrojoną cebulę, dodajemy pozostałe grzyby i smażymy, aż nie będą surowe, dodajemy ugotowaną i odcedzoną kapustę i razem dusimy ok. 10 minut, co pewien czas mieszając
  • na rozłożone ciasto francuskie nakładamy ostudzony farsz i równomiernie zwijamy (jak na zdjęciu)
  • pieczemy zgodnie z instrukcją opisaną na opakowaniu ciasta francuskiego, najlepiej z wykorzystaniem  termoobiegu
  • na talerzu podajemy pokrojone kawałki strucli grzybowej z sosem grzybowym.
Smacznego :)















Restauracja Wodna Wieża w Pszczynie - recenzja



W niedzielne popołudnie odwiedziłam restaurację Wodna Wieża Steampunk w Pszczynie. Nie przypuszczałam, że w pobliskiej niewielkiej Pszczynie może znajdować się restauracja, która jest lub niedługo będzie bardzo modnym adresem  na mapie gastronomicznej Polski. Pszczyna leży na trasie  górskich wojaży weekendowych mieszkańców Śląska, ale i sama stanowi atrakcję historyczno-rekreacyjną dla wielu osób (kompleks parkowo-pałacowy). Zwykle miejsca, w których jadam nie są  przypadkowe, zawsze zbieram informacje o serwowowanych daniach, o charakterze samego lokalu. W przypadku Wodnej Wieży pomocna była strona internetowa restauracji, z której dowiedzialam się, że inspiracją właścicieli lokalu był świat fanatastyki naukowej z czasów epoki wiktoriańskiej.


Oryginalna nazwa lokalu wzbudza zainteresowanie, ze strony internetowej restauracji dowiedziałam się, iż steampunk to nurt fantastyki nawiązujący do korzeni science fiction, do czasów wiktoriańskiego wieku pary, rewolucji przemysłowej czy gotyckiego horroru. To obraz dziedzictwa czasu dynamicznego rozwoju technologicznego, widziany z perspektywy współczesności. Steampunkowa twórczość powołuje dzisiaj do życia to, czego Juliusz Verne, Herbert George Wells czy Mark Twain nie zdążyli zobaczyć jako realizacji swoich fantastycznych wizji. Miłośnicy steampunku, choć nie mogą znaleźć się na pokładzie podwodnego statku kapitana Nemo, prezentują swoje wizje we własnych wynalazkach, steampunkowych adaptacjach przedmiotów codziennego użytku, kostiumach, utworach literackich, rysunkach. 



Niesamowite pierwsze wrażenie wywołuje umiejscowienie restauracji tj. na najwyższym poziomie 40-metrowej Wodnej Wieży. Miłym zaskoczeniem jest, że wszystkie stoliki w restauracji znajdują się przy oknie z widokiem na odległa panoramę. Fotele przypominające krzesła dentystyczne z XIX wieku, lampy ze świecącymi spiralami, ruchome trybiki zabudowane pod szklaną taflą stołowych blatów - to efekt pasji i fascynacji steampunkiem wiernie odwzorowanym we wnętrzach Wodnej Wieży. Historyczna inspiracja  sprawiła jednak, że osobie o słabszej kondycji trudno zasiąść do stołu, aby   przesunąć krzesło trzeba użyć naprawdę sporej siły. Nie byłam sama, więc daliśmy jakoś radę. Warto byłoby jednak, w przypadku kobiet w ciąży i osób starszych, aby obsługa pomagała przy zasiadaniu do stołu.


W oczekiwaniu na pierwsze danie obserwowałam z okna wieży okolicę Pszczyny, oraz szczegóły tworzące klimat restauracji. Każdy detal wykonany jest z dbałością o szczegóły i jakość. Serwowanym daniem, które miałam jeść było menu degustacyjne  składające się z 5 dań ( cena 120 zł), które w rzeczywistości okazało się  być ośmiodaniowe.



 Degustację zaczęłam od "ponadprogramowego" startera, który jest miłym gestem ze strony "kuchni", były to mianowicie plasterki świeżego tuńczyka 

1. Pescaccio z tuńczyka, liofilizowana aronia, puder cytrynowy,ocet balsamiczny podane z bagietką i małymi bułeczkami z masłem waniliowo-cytrynowym.  Masło w temperaturze pokojowej idealnie rozsmarowywało się na chrupiących i jeszcze ciepłych małych bułeczkach. Estetyka podania dania, jak widać na poniższym zdjęciu jest idealna. W pierwszej chwili pomyślałam, że brakuje mi oliwy do polania ryby, ale smak masła na bagietce sprawił, że oliwa jest niepotrzebna. Ciekawym rozwiązaniem zamiast soku z cytryny lub kawałka cytryny było posypanie tuńczyka pudrem o smaku cytrynowym. 








 2. Parfait z Foie Gras, podany na brioche, konfitura z szalotek, sos pomarańczowy, kawior z soku żurawinowego, puder z aronii. Talerz z podaną przystawką zaskoczył mnie kolorami, przypominał paletę malarską z farbami różnego rodzaju i kolorów. Takie też były smaki, jedzenie tego dania skojarzyło mi się z zabawą w poszukiwanie mnóstwa  smaków zlokalizowanych na jednym talerzu. Zaskakująco na talerzu wyglądał kawior z soku żurawinowego położony na  parfait o bardzo delikatnym smaku z Foie Gras. Konfitura z szalotek przygotowana na czerwonym winie była smaczna. Tylko jedna rzecz mi trochę zakłócała harmonię smaków tego dania, mianowicie zbyt słodki smak brioszki, która w połączeniu z delikatnym musem z  Foie Gras, była trochę nijaka w smaku - dobrze, że towarzyszył  temu  mocniejszy smak konfitury.














 3. Smażone grzyby shitake , piana z sera cheddar, suszone grzyby shitake, liofilizowana aronia polana  kremem z borowików. Szkoda, że poniższe zdjęcie nie pokazuje wykwintności serwowanej zupy. Na talerzu otrzymujemy smażone grzyby shitake, kiełki, pianę z sera, liofiliowaną aronię, to wszystko jest idealnie eksponowane na talerzu. Kelner daje nam czas na przyjrzenie się tej kompozycji, po czym przy nas nalewa gorący krem z borowików. Krem był  idealny smakowo, a konsystencja zupy była idealnie gładka i kremowa. Pyszna !





 4. Dorsz sous vide, consomme grzybowe, warzywa, piana imbirowa, grzyby Nameko. Jak wszystkie dania tak i ryba była idealnie podana. Smak ryby delikatny, nie stłumiony przyprawami. Metoda sous vide sprzyja podkreślaniu smaku gotowanego składnika, oczywiście, jeśli jest on dobrej jakości. 









 5. Sorbet o smaku limonki, mięty i jabłka podana w naczyniu z suchym lodem - kolejna miła niespodzianka, bo sorbet ten jest daniem spoza serwowanego menu, intencją jego podania było oczyszczenie kubków smakowych po daniu rybnym. Na zdjęciu widać efektowne podanie jednej gałki sorbetu - suchy lód parując sprawiał, że całość wyglądała bardzo futurystycznie. Smak sorbetu był bardzo orzeźwiający i  intensywny.



 6. Gęś sous vide, dynia z imbirem, buraki, sos śliwkowy VSC, kostki dyni z chilli i kolendrą, puder ze słonecznika - gęś została przyrządzona tak, jak lubię, czyli mięso było soczyste i nie tłuste. Miłym zaskoczeniem był dla  mnie ciepły puder ze słonecznika, bardzo smaczny. Danie jak widać ładnie podane, ale smaku kremu grzybowego nie przebiło.









7. Crème brûlée, sałatka z cytrusów w postaci risotta z owoców zamrożonych ciekłym azotem, piasek z aronii limonki, kwiat ogórecznika - Crème brûlée  jest rewelacyjny, natomiast risotto owocowe stanowiło prezentację techniki kulinarnej, lekko kwaskowe, ładnie podane, ale bez rewelacji smakowych.












 8. Pralina czekoladowa z musem ananasowo-jagodowym na liofilizowanym jogurcie- ten deser, to sporej wielkości kula czekoladowa wypełniona przepysznym musem owocowym, przepyszna - genialne połączenie smaku czekolady ze słodko kwaśnym nadzieniem o intensywnym smaku owoców.








Podsumowując - byłam zadowolona  z serwowanych smaków na talerzach, z możliwości ujrzenia i degustowania znanych mi smaków w całkowicie innej formie i strukturze. Dania były bardzo estetycznie i nowocześnie podane, obsługa wyczerpująco odpowiadała na stawiane pytania, jak też szczegółowo przedstawiała serwowane danie i wyjaśniała jaką techniką było przyrządzone. Lokalizację restauracji na szczycie 40 metrowej wieży uważam za strzał w dziesiątkę. Jedzenie mi smakowało, najlepiej smakowo oceniam krem grzybowy, crème brûlée i pralinę czekoladową z musem ananasowo-jagodowym. Wybór dania degustacyjnego uważam za udany, uważam jednak, że kilkakrotne sięganie po smaki menu degustacyjnego byłoby wg mnie nieporozumieniem, z uwagi na brak efektu niespodzianki i zaskoczenia, który towarzyszył mi podczas jedzenia go po raz pierwszy. Dobrze byłoby, aby restauracja serwując menu degustacyjne przekazała gościom również szczegóły dot. menu w wersji papierowej, ponieważ nie wszystko zapamiętamy i nie wszystkie smaki skojarzymy, a smak danego składnika inaczej wygląda niż mamy jego wyobrażenie - kelner zabiera kartę z menu po złożeniu zamówienia, ja na szczęście robiłam sobie notatki :)



Tarta z owocami z kremem z białej czekolady

Jestem bardzo zaskoczona, że w otchłani mojego bloga zgubiłam przepis na pyszną i przepiękną tartę. Owoce można zmienić, ja zaczęłam już korzystać z moich zapasów zimowych, a dokładnie z mrożonych malin. Może to letnie wspomnienie, ale jaki zastrzyk pozytywnej energii :)



Składniki do ciasta kruchego na średnią tortownicę:

  • 250 gram mąki tortowej
  • 100 gram masła
  • 2 żółtka,
  • łyżka śmietany 12 lub 18%
  • szczypta soli

Mąkę przesiewamy przez sito, dodajemy wszystkie pozostałe składniki i w rękach zagniatamy, aż do uzyskania jednolitej masy. Wkładamy do lodówki na 1/2 godziny, najlepiej pod przykryciem, by ciasto nie obeschło.Po schłodzeniu wypełniamy formę ciastem. Pieczemy w temperaturze 180 stopni, w nagrzanym piekarniku do uzyskania złotego koloru - ok.20 minut.






Masa z białej czekolady:



  • 1-2 łyżki cukru pudru 
  • biały kremowy serek - 250 gram
  • 2 tabliczki białej czekolady
  • cukier waniliowy
  • skórka starta z jednej limonki lub małej cytryny
  • maliny, borówki do dekoracji

    Rozpuszczamy czekoladę przez 45 sekund w mikrofalówce. Ubijamy serek, dodajemy cukier waniliowy i cukier, płynną białą czekoladę i startą skórkę z limonki. Schładzamy i wlewamy masę na upieczone ciasto, po zastygnięciu masy ( w lodówce) dekorujemy je owocami.


    Jeśli nie mamy czekolady i serka mascarpone wystarczy ubić 300 ml śmietany 30%, dodać  cukier waniliowy i trochę cukru pudru dla smaku i śmietan-fix w ilości wg przepisu na opakowaniu - ciasto też pysznie  smakuje z bitą śmietaną:)
















    Cynamonowe ciasteczka drożdżowe - cinnabon OK

    Stoisko z Cinnabon w galeriach handlowych zawsze  przyciąga moją uwagę, zwłaszcza jak widzę pewne i perfekcyjne ruchy pracowników cukierni przy ich wyrabianiu. Zawsze jestem pod wrażeniem. Takie drożdżowe ślimaczki możemy przygotować w domu i niekoniecznie z polewą, bo nie zawsze serek Philadephia mamy w domu, a do wykonania polewy jest on niezbędny. Zawsze nasz domowy cinnabon możemy ozdobić kleksem bitej śmietany.  Wbrew pozorom nie ma przy nich dużo pracy i mogą być przyjemną niespodzianką dla rodziny na poranne śniadanie lub podwieczorek do kawy lub herbaty.



     Składniki - Ciasto:

    • 25 dkg mąki
    • 2 dkg drożdży
    • ok. 1/4 litra mleka
    • 2 żółtka
    • 10 dkg cukru
    • sól
    • 5 dkg masła
    • cukier waniliowy


     Składniki - nadzienie:

    •  6 łyżek cukru
    • 3 łyżki masła
    • banan lub kandyzowana skórka pomarańczowa, możemy dodać zmielone migdały lub orzechy laskowe - 2 łyżki
    • 2 łyżki cynamonu


     Składniki -polewa:
    • 250 gram Philadephia
    • 1/2 szklanki cukru pudru
    • 10 kropel  esencji waniliowej


    Sposób przygotowania:

    nadzienie:

    połowę banana miksujemy, a drugą połowę kroimy drobno, rozpuszczamy masło w mikrofalówce ( 30 sekund) i łączymy wszystkie składniki nadzienia

    polewa: wszystkie składniki miksujemy
      
    ciasto:
    •  mąkę przesiewamy, zarabiamy zaczyn: drożdże rozcieramy z 1 łyżką cukru i 5 dkg mąki, mleka dodajemy tyle, aby rozczyn miał gęstość śmietany - zostawiamy w ciepłym miejscu, pod przykryciem, aby wyrósł
    • żółtka ucieramy z cukrem na pulchną masę, wylewamy ją do miski, dodajemy zaczyn, resztę mleka, szczyptę soli i cukier waniliowy
    • wyrabiamy ciasto dokładnie, aż wszystkie składniki połączą się. Gdy ciasto jest gładkie i lśniące i na powierzchni ukażą się pęcherzyki powietrza, wlewamy po trochu roztopiony i ostudzony tłuszcz, nadal starannie wybijając, aby było pulchne. Zostawiamy ciasto do wyrośnięcia
    • gdy ciasto zwiększy swoją objętość o 100%, wykładamy je na stolnicę, wałkiem wyrabiamy ciasto na kształt prostokąta
    • równomiernie na cieście rozprowadzamy nadzienie i rulon kroimy w poprzek  na tyle kawałków ile mamy foremek, szerokość ok.3-4 cm.
    • w foremce na muffiny wkładamy kwadratowe kawałki pergaminu i kawałki ciasta
    • wstawiamy  do nagrzanego piekarnika  180 stopni, pieczemy  około 25-30 minut, ciasto ma być przypieczone na złoty kolor i ma wyglądać na chrupiące.
    • polewamy pyszną polewą na gorące bułeczki

    Smacznego :)














    Wydruk

    Print Friendly and PDF

    Kraków - blog kulinarny