Spacer po Barcelonie

!Hola  Barcelona!

Na wakacje  czekamy, tęsknimy za wolnością, przygodą i czymś co odmieni nasze życie, chociażby przez dwa tygodnie urlopu. 

Barcelona - to kwintesencja hiszpańskiego klimatu, kultury, architektury... Mieszkańcy Barcelony na pewno nie zgodzą się z tą tezą, bo dla nich Barcelona to przede wszystkim stolica Katalonii - pod wieloma względami niezależnej od Hiszpanii. Tutaj FC Barcelona rządzi, a zmagania reprezentacji nie mają najmniejszego znaczenia. Corocznie miliony turystów przyjeżdżają, aby podziwiać miasto Antonio Gaudi'ego. 

Barcelona, to nie miasto, do którego należałoby przyjechać w ramach objazdowej wycieczki. Tłum wysiadającej 40-osobowej grupy idący za przewodnikiem, kosmiczne tempo, krótki czas wolny,zbyt krótki nawet na szybkie wypicie kawy, to nie dla mnie sposób na poznane tego miasta. Warto skorzystać z propozycji tanich lini lotniczych i  z portali zajmujących się pośrednictwem w wynajmie mieszkań - to idealne rozwiązanie. Wynajęcie nawet bardzo małego mieszkania pozwala teleportować codzienność w niecodzienność
Zaczynając dzień od porannych zakupów pieczywa w pobliskiej piekarni, gdzie wybór pieczywa jest naprawdę spory, a słodki zapach ciast owocowych i zapach chlebowej świeżości czy w końcu smak chleba z oliwkami długo pozostanie w naszej pamięci. Lubię moment tzw. budzenia się do życia miasta, gdy właściciele posesji spłukują wodą swoje obejścia, restauratorzy rozkładają krzesła i stoliki, by za chwilę pierwsi goście idący z porannych zakupów lub ze spaceru z psem, z gazetą w ręce mogli wpaść na pierwszą kawę, wystawiając twarz na ciepło porannego słońca. Tak  zaczynać dzień to prawdziwa przyjemność i wielka radość. Rozłożona mapa Barcelony i planowanie co zobaczyć dzisiaj, może Kościół Sagrada Familia, może park Guell?  Jak wspomniałam, Barcelona, to przede wszystkimmiasto Gaudiego. Obowiązkowo trzeba zobaczyć przynajmniej najważniejsze obiekty jego autorstwa: przepiękną i tajemniczą Sagrada Familia, kamienice Casa Mila i Casa Batllo, oraz oryginalny park Guell. Wszystkie  one zaskakują kolorystyką, finezją połączeń form, wizjonerstwem inżynieriiKoniecznie trzeba usiąść na długiej ławce w Parku Guell i zobaczyć panoramę miasta ze wzgórza MontujucWidzimy, jak Mistrz obserwując naturę wkomponował ją w poszczególne elementy architektury, tworzył kolorowe puzzle i magicznie wykorzystał wpadające do biektów światło, by jeszcze bardziej wzmocnić efekt geniuszu swojej wizji, jej wielkość i odważne szaleństwo. 
Nie zapominajmy, że z Barceloną związany był Pablo Picasso- w centrum Barcelony możemy w jego muzeum zobaczyć pierwsze obrazy, jakie namalował. Jeśli mamy w planie wizyty w kilku muzeach polecam zakup tzw. ART-ticket'a pozwalającego na wejście do kilku miejsc za rozsądne pieniądze. Poruszanie się po Barcelonie to wielka przyjemność,  z rana warto wybrać się spacerem nawet w odległe miejsca, upał jeszcze nie doskwiera i można zobaczyć mieszkańców Barcelony budzących się dożycia, dzieci idące do szkoły, wiele uroczych miejsc, do których na pewno wrócicie w dalszym zwiedzaniu Barcelony,a dokąd objazdowa wycieczka was nie zaprowadzi. Metro to idealny sposób na  szybkie przemieszczanie się po mieście, można w upalny dzień na chwilę pobyć w chłodzie i posłuchać komunikatu "próxima estación - Barcelonetta", nieodłącznie kojarzące się z piosenką Manu Chao ("Proxima estacion esperanza").
W Barcelonie czas płynie inaczej, wolniej, w Barcelonie ludzie uśmiechają się naturalnie a słońca nie brakuje.  

Polecam tutaj  kilka kulinarnych miejsc, które poznałam i lubię. 

Wszystkie przewodniki i poradniki odradzają korzystanie z usług restauracji znajdujących się na najbardziej znanej, popularnej ulicy Barcelony, czyli La Rambla. Kelnerzy zaczepiają przechodniów i zachęcają do skorzystania z ich oferty. Najlepiej zapuścić się w boczne uliczki, gdzie można znaleźć małe lokale, w których jedzą  lokalni mieszkańcy, gdzie można zjeść smaczny obiad za nieduże pieniądze (z tym że na pewno nie na "wykrochmalonym obrusie"). W takich barach wybór nie jest wielki, często na tablicy wisi "menú del día", oraz 2-3 dania do wyboru - ale za to obiad będzie smakował naprawdę domowo, koniecznie w towarzystwie  wina z lokalnych winnic. 

Warto zaplanować wyjazd do Barcelony w czasie świąt obchodzonych przez jej mieszkańców-Barcelończycy potrafią się bawić, jak mało kto. Hucznie obchodzone święta poszczególnych dzielnic Barcelony- one pretekstem do zabawy do białego rana, często przez kilka dni z rzędu. Najpiękniej wygląda przy takiej okazji dzielnica Gracia, gdzie w drugiej połowie sierpnia wszystkie ulice  przystrojone przez jej mieszkańców w kolorowe serpentyny, kwiaty, balony i inne ozdoby nadające jej niezwykły klimat. Wpiszcie w google dwa słowa: "fiesta" i "gracia", a zobaczysz zdjęcia jednoznacznie kojarzące się z karnawałem.

Dobre jedzenie, wino, muzyka i zabawa, muzea, wystawy, oraz plażowanie na miejskiej plaży (wyjątkowo przestronnej i czystej), wieczorne spacery po porcie, unoszący się zapach grillowanych ryb i kalmarów sprawią, że pokochacie Barcelonę i będziecie tam zawsze z radością wracać.












Hummus - przystawka z Bliskiego Wschodu

Od wielu miesięcy jest to najczęściej przygotowywany "fast food" w naszym domu. Każdy członek rodziny jest w stanie w ciągu 10 minut przygotować hummus, który podajemy z grillowaną tortillą lub rukolą, polany dodatkową złocistą oliwą - pyyycha!
Wszystkie składniki dodane podczas jego przygotowania są ważne, najistotniejsza jest chyba jednak bardzo aromatyczna przyprawa kmin rzymski, zwana kuminem.

Składniki:
  • puszka ciecierzycy
  • 2 łyżki sezamu
  • 3 łyżki oliwy
  • łyżeczka kminu
  • sól, pieprz, szczypta papryki wędzonej
  • 1 łyżeczki soku z cytryny
  • ząbek czosnku

Sposób przygotowywania:
  • odcedzamy na sicie ciecierzycę, odciek zostawiamy
  • w pojemniku blendera miksujemy sezam, sok z cytryny, kumin, 2-3 łyżki wody z cieciorki, oliwę, czosnek.
  • dodajemy cieciorkę, przyprawiamy, blendujemy na jednolitą masę
  • można polać oliwą i posypać natką pietruszki, pieprzem i papryką wędzoną.






Restauracja na krakowskim Kazimierzu - "Duży Pokój"

Niedzielne popołudnie w knajpce na dobrym obiedzie w doborowym towarzystwie w stolicy kulinarnej Polski, czyli na Kazimierzu w Krakowie -to moje tzw."must be" przynajmniej raz w miesiącu.
Uwielbiam Kraków - to najsmaczniejsze miasto w Polsce, chociaż nie urodziłam się tutaj i też nie mieszkam w Krakowie, ale to miejsce kojarzy mi się z przyjemnością, relaksem, wolnością i  dobrym smakiem, i dlatego jestem tu często. Próbując obserwować toczące się życie w Krakowie oczami turysty i dostrzegać zmiany jakie zachodzą oczami mieszkańca Krakowa, to wiem, że jest nie lada dylemat, by odpowiedzieć sobie na trudne pytanie: gdzie zjeść w Krakowie? 
Wiadome jest co warto zobaczyć w Krakowie, ale gdzie i co zjeść? Zwłaszcza, jeśli ktoś jest tylko jeden raz w Krakowie i nie wiadomo kiedy tutaj w wróci. Przewodniki kierunkują turystę i dlatego zawsze w tych samych miejscach słychać język angielski, ale gdzie smacznie zjeść i spróbować posmakować coś innego niż do tej pory?

W ostatnią niedzielę byłam na obiedzie w restauracji  "Duży Pokój" w Krakowie, na Kazimierzu, na ulicy Izaaka 3. Lokal jest w stylu, który lubię: jest jasny, przestrzenny, z umiarkowaną ilością bibelotów, na stoliku są świeże kwiaty, oraz jest sporo okien, co dla mnie ma znaczenie. 

Z uwagi na upał skorzystaliśmy z okazji i chłodziliśmy się wewnątrz lokalu, restauracja ma też ogródek, gdzie można obserwować przechodzących ludzi: miejsce jest jednocześnie w sercu Kazimierza (przy Placu Nowym), a jednocześnie lekko na uboczu, bo kilka metrów od niego.

Byłam w "Dużym Pokoju" z moim mężem, przy składaniu zamówienia kierowaliśmy się starą zasadą, że zamawiamy to co Szef kuchni Marek Kucharczyk poleca. Zamówiliśmy więc na przystawkę :
  • MAŁŻE ZAPIEKANE POD MUSEM CZOSNKOWO-KOPERKOWYM - muszę przyznać, że małże były rewelacyjne, tak przygotowane są w pierwszej trójce małży, które jadłam w życiu. Sama forma bardzo mnie urzekła, na talerzu posypanym solą morską są ułożone małże  w kształcie koła. Małże były bardzo delikatne, smak musu na małżach był tak subtelny, że eksponował smak małży, absolutnie ich nie dominując. Zastanawiałam się w trakcie jedzenia, jak je kucharz przyrządził i nie znalazłam odpowiedzi. Smak miały śmietankowo-serowy wg mnie  były przepyszne.


  • ZUPA RYBNA A LA BOUILLABAISSE - zupa gęsta od szlachetnych składników: ryb i owoców morza. Dla mnie idealna, dla mojego męża trochę za mało pikantna. Lubię w restauracji zamawiać potrawy, których sama sobie nie przyrządzę z dwóch względów, często z racji małej dostępności drogich składników lub z racji pracochłonności przygotowania dania. Na zupę rybną wolę wybrać się do restauracji.
Czas na danie główne, o ile moja przystawka była bardzo lekka, to zupa rybna była sycąca. Jedno z nas zamówiło faszerowanego kalmara, a drugie coś dla odmiany mięsnego, a mianowicie:
  • POLĘDWICA WOŁOWA PRZEKŁADANA KARCZOCHAMI W SOSIE ŚMIETANOWO-ŻUBRÓWKOWYM - to danie wbrew pozorom zamówiła kobieta :) Kelnerka zapytała mnie, jaki stopień wysmażenia mięsa preferuję i dlatego też byłam zaskoczona, że mięso było podane dosłownie w sosie, a nie obok sosu, czy też nim polane. Było podsmażone i lekko uduszone, karczochy nadały lekko kwaskowy polędwicy i co mnie bardzo ucieszyło, to fakt, że karczochów, które bardzo lubię było naprawdę sporo. Mięso było podane na chrupiących, delikatnie ugotowanych warzywach. Porcja na talerzu dosyć spora, myślę, że każdy facet byłby zadowolony jeśli chodzi o smak mięsa i sosu i na pewno nie byłby głodny.
  • KALMARY FASZEROWANE DZIKIM RYŻEM I SUSZONYMI POMIDORAMI - danie zaskakujące na pierwszy rzut oka, ale tylko pierwsze wrażenie jest takie, bo wiadomo, że kalmar to tuba, a jak ma być nadziewany, to na pewno będzie to całkiem spora porcja. Nie ma na talerzu oliwy i masła z jakim kojarzą się nam przysmażone krążki kalmara. Sos pomidorowy jest delikatny, a nadzienie z czarnego ryżu i suszonych pomidorów przekonuje nas, że jest to potrawa, która wygląda i smakuje dietetycznie. Mój mąż twierdzi, że idealnie byłoby, aby była jeszcze inna potrawa z kalmarem, np. kalmar nadziewany kaszanką! Nie przekonał mnie do swojej wersji, wolę wersję kalmara serwowaną przez restaurację - wrzuciłabym jednak faszerowanego kalmara dosłownie na chwilę na grillową patelnię i na oliwie z lekka przyrumieniła.



Zarejestrowałam od razu, jak sprawna jest ekipa kucharska, nie czekaliśmy długo na podawane dania, a wnętrze lokalu nam podobało się i w między czasie wzrokiem ogarnialiśmy różne elementy dekoracji sali. Spodobało mi się rozwiązanie oświetlenia nad stołami, przy najbliższym remoncie postaram się  je wykorzystać. Sala była pełna ludzi, warto zrobić sobie wcześnie rezerwację.  Klientela była bardzo różnorodna: przyjaciele z Polski i Francji, rodzina, chłopak z dziewczyną, a na zewnątrz wszystkie stoliki były zajęte... Może to za sprawą lawendy na parapetach w oknie, może za sprawą języka francuskiego, który słyszałam z sąsiedniego stolika, może też białe ściany i przestronność lokalu, a zarazem też śródziemnomorskie menu sprawiło, że poczułam się przez chwilę, jak w Prowansji, czyli na wakacjach.








Wydruk

Print Friendly and PDF

Kraków - blog kulinarny